wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 10





 "Dzieci potrzebują ciepła wielkiej miłości, żeby być ludźmi."
~Phil Bosmans

31.05.2013

Miała rację. Musiałam z tym wygrać. Dwa miesiące bez rozmów z Marcinem i Michałem minęły, a ja jako niemłoda przyszła matka opuściłam szpital psychiatryczny, który tak bardzo znienawidziłam, mimo, że poszłam tam z własnej woli. Powrót do pustego domu był dla mnie ciężkim doświadczeniem, tak samo jak pierwsze odwiedziny Natalii i Ani. Marcin nie przyszedł. Cieszyłam się, łatwiej było mi kłamać, odpowiadając na pytania córki:
- Mamo, co ty masz na brzuchu? Jak to? Z kim?
- Jak widać. - szepnęłam ironicznie. - Nieważne z kim. Będziesz miała rodzeństwo. Tylko to się liczy.
Nic nie mówiła. Objęła mnie, a ja rozpłakałam się. Jak powiedzieć swojej córce, że jest się ciąży z jej mężem? Jak w ogóle przeżyć taką ciążę? Ciążę której się nie chcę, ciążę której nie chce tatuś dziecka.
Pierwsze USG nie spowodowało u mnie nagłego pojawienia się niesamowitych uczuć do tej nieokreślonej istoty mieszkającej w moim brzuchu. Mimo prawie sześciu miesięcy ciąży nadal nie docierało do mnie, że po raz kolejny zostanę matką. Znaczy inaczej: rozumiałam, że zostanę matką, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić tego dziecka, jako pełnoprawnego obywatela, żyjącego poza moim ciałem.
(...)
Sygnał telefonu rzadko się przerywał. W ciągu dnia Marcin dzwonił do mnie średnio sto razy, na szczęście nie przychodził, miał dużo wyjazdów z Reprezentacją. Michał w ogóle nie dzwonił, nie odzywał się.
(...)
21.07.2013
To jeszcze nie czas.

Krzyczałam. Przed oczami miałam ciemność, w okół krzątali się ludzie. Czułam, że konam, że nie wytrzymam. I nagle wszystko się skończyło. Ból ustał, a obok słychać było cichy płacz. Ciemność rozpłynęła się, a położna podała mi niesamowicie maleńką i czerwoną istotkę. Dziecko. Mojego syna.
(...)

29.08.2013
- Dlaczego mi nie powiedział? - zapytał Marcin, zaraz po tym gdy wpuściłam go do mieszkania.
- O czym?

- O dziecku.
- Twoja żona wiedziała od maja.
- Powiedziała mi dzisiaj. Czyje?
- Nie twoja sprawa.
Franek zaczął płakać, więc ja rzuciwszy krótkie "Spierdalaj", poszłam do pokoju by go uspokoić. Wzięłam synka na ręce, a on od razu się uspokoił. Odłożyłam go do łóżeczka, a on spojrzał na mnie tymi wielkimi stalowymi oczami i uśmiechnął się. Trudno uwierzyć, że wcześniak może być tak rozwinięty. Odwzajemniłam uśmiech i pochyliłam się, żeby podnieść pierścionek, który leżał na ziemi, w tym momencie usłyszałam głos:
- Jest mój, prawda?
Podniosłam się i odwróciłam:

-  Czy moje pożegnanie było zbyt subtelne?
- Powiedz mi. Jest mój?
Westchnęłam. Trudno było nie zauważyć, aż dziwne, że Natalia się nie zorientowała, mimo że często mnie odwiedzała. Może miał mój kształt twarzy, ale ciemne włoski i stalowe, nieprzeniknione oczy zdradzały tożsamość tatusia.
- Jak widać. 
(...)
Nie pamiętam zbyt wiele, może z wyjątkiem latającej bielizny,cichego "Kocham cię" wyrywającego się z ust podnieconego mężczyzny i milczenia rozżalonej kobiety. . No i tego, że Franek miał wyczucie i nie przeszkadzał rodzicom. Niestety.
~~~~~~~~~~~ 
Wiem, że jestem cholernie zła, odcinek miał być dawno. Wybaczcie. Obiecuję, że do połowy kwietnia wlecą trzy ostatnie rozdziały i prolog , może nawet wcześniej ;)
Potem zabieram się za nowego bloga, a tym czasem zapraszam tutaj: http://smerfiastyczneczytanki.blogspot.com/
Jest to mój nowy blog, dzięki któremu obiecujący "pisarze" z naszego środowiska będą mogli poddać się krytyce, a także rozpowszechnić swoje dzieła ;)

Faustyna, notka dotycząca twojego bloga znajdzie się u mnie w ciągu najbliższych dni ;)

Latającą bieliznę i dużo Marcina dedykuję Natalii, która z utęsknieniem czeka na Winiara, więc niech czeka ;P





niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 9

"Dziecko ma dwie świętości, to jest matka i ojciec."
 ~ Adam Zawada

10.02.2013

Była piękna. Ubrana w białą bluzeczkę i czarną spódnicę, umyta i uczesana leżała w dębowej trumnie. Wyglądała jak śpiący anioł, który za moment ma się obudzić. Jacyś ludzie zamknęli trumnę więc wyszliśmy z kostnicy. Nie mogłam patrzeć na zamkniętą trumnę, którą czterej mężczyźni spuszczali powoli do dołu. Ścisnęłam rękę Michała, spoglądając na ludzi wokół nas. Z jednej strony stał Andrzej, który uśmiechał się do swojej młodej narzeczonej, delikatnie głaszcząc jej brzuch i nie okazując żalu związanego ze śmiercią naszego dziecka. Z drugiej strony - Natalia z Marcinem i Anią. Ania głośno krzyczała, jak to małe dziecko, Marcin patrzył smutno w moją stronę, jednakże twarz Natalii nie wykazywała żadnych uczuć. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam rodziców mojego byłego męża. Skinęłam głową, po czym spojrzałam na moja matkę i ojca. Nie potrafiłam podejść i powiedzieć, że za nimi tęsknię, nie potrafiłam nawet się przywitać. Po chwili zmusiłam się do lekkiego podniesienia kącików ust, po czym obróciłam się z powrotem. Rzuciłam mały, skromny kwiatek, po czym nie oglądając się na mogiłę, odeszłam nadal trzymając dłoń Michała. Przede mną ciężkie godziny. Nienawidzę styp, prawie tak bardzo jak siebie samej.
(...)
Kilkugodzinne tłoczenie się w sali, z wielką znienawidzoną rodziną nie jest zbyt przyjemne. Właściwie to "zbyt przyjemnie" to mało powiedziane. Cholernie tego nienawidziłam. Godzina przyjmowania kondolencji, trzy czy cztery godziny zażerania się przesolonym rosołem i starymi schabowymi, a także wysłuchiwania wszystkich pociotków, które zarzucały mi, że nie przejęłam się śmiercią córki, bo nie wypłakiwałam  się w ich rękawy i w ogóle jak mogłam trzymać jakiegoś obcego fagasa za rękę na pogrzebie mojej córki. Moja rodzina nigdy mnie nie lubiła. Z wzajemnością. Zmęczona ich narzekaniami, a także zachowywaniem kamiennej twarzy poprosiłam Andrzeja, żeby zajął się gośćmi, a sama wraz z Michałem pojechałam do domu.
(...)
Trzęsące się ręce nie były w stanie otworzyć zamka od drzwi. Druga para rąk zabrała im klucze i sama zajęła się naszym wejściem do mieszkania. Łzy ciekły po moich policzkach, gdy wchodziliśmy do mieszkania, zaczęłam krzyczeć, że nienawidzę siebie, że to wszystko to moja wina. A on zatkał moje usta pocałunkiem, tak namiętnym, a jednocześnie tak czułym, że zrobiło mi się słabo.
- Zostaw mnie. - szepnęłam, spoglądając w niebieskie tęczówki Michała.
- Przepraszam. - powiedział, osuwając się ode mnie ze spuszczonym wzrokiem. - Myślałem, że chcesz.
- Chcę, ale zrozum... - przerwałam zapłakana, by po chwili dokończyć - ...Jestem dziwką. Spałam z Marcinem prawie sto razy.
- Nie obchodzi mnie to. - powiedział cicho, przyciskając mnie do drzwi i zatapiając wargi w moich ustach.
(...)

Powoli opadające warstwy ubrań. Kurtka rzucona w jedną stronę, sukienka w drugą, stanik zawisnął na klamce. Gdzieś walały się michałowe spodnie, gdzie indziej bokserki. Pobojowisko. Cichy oddech śpiącego obok mnie mężczyzny. Powoli wstałam, ubrałam się i wrzuciłam trochę rzeczy do walizki. Gdy malowałam się w łazience, wszedł już ubrany i zapytał:
- Gdzie idziesz?
- Wyjeżdżam.- odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od lustrzanego odbicia moich rzęs.
 - Dlaczego?
- Bo nie radzę sobie z tym, co się wokół mnie dzieje, bo muszę rzucić seks, psychotropy, bo muszę się leczyć.
- Nie musisz. - odciągnął mnie od lusta obejmując delikatnie.

- Muszę. - krzyknęłam odpychając go od siebie - Jestem pierdoloną dziwką, która nie panuje nad swoimi emocjami, która nie wie kogo kocha i której los odebrał dziecko. Proszę, nie utrudniaj. Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim, jesteś dla mnie najlepszym przyjacielem. 
- Przyjacielem, tak? - zapytał smutno, obrócił się i wyszedł z łazienki. Zanim ja zrozumiałam co się dzieje i wyszłam na korytarz, Michał był już gotowy do wyjścia.
- Żegnaj. - szepnął i szybko podszedł do mnie, po czym pocałował mnie gorąco, wyszedł z mojego domu, trzaskając drzwiami. Próbowałam go dogonić. Na próżno. 
(...) 

20.03.2013

- Musisz odpuścić. Nie masz wyboru. Nie możemy cię tu trzymać wiecznie. Skończ z tym, bo inaczej nigdy nie będziesz zdrowa. - powiedziała do mnie Iza, wpatrując się w moją twarz z troską.

- Nic nie rozumiesz, Michał jest dla mnie wszystkim... - odrzekłam, ale psychiatra od razu mi przerwała:
- Był. Odszedł, bo nie potrafił zaakceptować, że potrzebujesz przyjaciela, a nie kochanka. Nie dzwoń do niego. I tak nie odbierze.
- Może masz rację. Nie będę dzwonić do Michała.

- Bardzo dobrze, ale to samo musi dotyczyć Marcina, jeśli zadzwonisz do niego, albo odbierzesz jeszcze raz, będę musiała ograniczyć twój dostęp do telefonu.
Zamilkłam i zamknęłam oczy. Spływające po policzkach łzy, szybko stały się widoczne dla Izy, która przytuliła mnie pytając cicho:
- Co się stało?
Dłuższą chwilę ciszy w końcu przerwał mój głos:
- Lekceważyłam objawy od początku roku, ale to już pewne... Jestem w ciąży z Marcinem. - dokończyłam otwierając oczy.  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że długo czekałyście (zakładam, że bloga czytają same kobietki, jednakże jeśli jest tu jakiś rodzynek, proszę mnie wyprowadzić z błędu) na rozdział i, że niezbyt się postarałam, ale 5 sprawdzianów, 300 słówek z niemca, angina i 2 poprawy w ciągu dwóch tygodni, nie sprzyjają napisaniu rozdziału. Dobrze,że sytuacja się poprawia, dziękuję za cierpliwość ;*

PS. Udało się, na koszulkę Bartka czekam! ♥