sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 12



"- A czym byliby ludzie bez miłości?
- Ginącym gatunkiem. - odparł Śmierć."
~ Terry Pratchett

 Z perspektywy Natalii.

- Gdzie idziesz? - zapytałam Marcina.
- Odchodzę. Zostawiłem Ci na koncie dwadzieścia tysięcy, w pokoju masz list w którym wszystko wyjaśniam. - powiedział spokojnie, targając za sobą dwie wielkie walizy.
Spojrzałam na Marcina z przerażeniem i wykrzyknęłam:
- Ale jak to? Dlaczego? Gdzie?
-  Jadę nad morze. Odpocznę jeden sezon, a potem znajdę klub.
- Marcin, cholera jasna, mamy dziecko! - wrzeszczałam, tłukąc go po klatce piersiowej.
Chwycił mnie i przycisnął do siebie, po czym pocałował mnie. Ten pocałunek był pusty, zarówno z mojej strony, jak i z jego. Odsunął mnie i zaczął spokojnie:
- Nie kochasz mnie i ja cię nie kocham. Zdajesz sobie sprawę, że nasz związek to droga przez mękę. Na dodatek ja kocham kobietę, która nigdy mnie nie pokocha.
Po chwili na jego twarzy pojawiło się szaleństwo i wrzasnął:
 - Kocham Luizę!
Miał rację. Nie kochałam go. Wyszłam za niego ze strachu przed pozostaniem samotną matką. Zdradzałam go z różnymi facetami, których tożsamości nie chciałam znać. I miałam wyrzuty sumienia. Myślałam, że on mnie kocha, myślałam, że go krzywdzę. A on kochał moją matkę.
- Dlaczego milczysz? - spytał spokojnie, po czym znowu wrzasnął - Nic nie rozumiesz? Franek jest mój! Zdradziłem cię kilkadziesiąt, a nawet więcej razy z twoją cholerną matką, a ona sprzedała mi kosza!
Zatkało mnie. Mój brat jest synem mojego męża. To niewiarygodne, ale bardziej niewiarygodne było to, że twardziel, którego znałam popłakał się na moich oczach. Mimo dziwnego uczucia zdezorientowania, przytuliłam go, bo wiedziałam, że on potrzebuje wsparcia. Nie miałam do niego żalu. Ani do mamy.
- Jedź. Wszystko będzie dobrze.
- Nie będzie. Ona mnie nie chciała, a ja wykorzystałem jej chorobę i chęć zemsty na Andrzeju do zdobycia jej. A teraz się wycofała.
- Jaką chorobę? -zapytałam coraz bardziej przerażona.
- Nic nie wiesz? Nie wiesz dlaczego Luiza zniknęła na kilka miesięcy?
- Nie.
- Ona... ma zaburzenia psychiczne, z którymi sobie nie radzi. Siedziała w jakimś zakładzie, dobrowolnie poddała się leczeniu.
- Co?! - wrzasnęłam przerażona
- To co słyszysz. - wyszeptał spokojnie.
Spojrzałam na niego czując dziwny ból. Mimo braku miłości w naszym małżeństwie czułam sympatię do Marcina, kochałam naszą córeczkę, braciszka i matkę. Myślałam, że to ja jestem tą złą - tą cholerną suką, która niszczy wizję szczęśliwej bajki. Nagle okazało się, że nikt nie grał fair. Bo nasze życie to nie bajka, tylko horror czy dramat, w którym nie ma happy endu. Bo nasze życie to po prostu życie. Przytuliłam Marcina.
- Idź. -szepnęłam mu w ucho, delikatnie głaszcząc go po miłej w dotyku brodzie.
- Przepraszam.
- To ja przepraszam.
Pospiesznie opuścił mieszkanie, a ja wpatrywałam się w zatrzaśnięte przez niego drzwi, uświadamiając sobie, że nic nie będzie tak jak dawniej. Poszłam do pokoju. Na stole leżała koperta. Nie otworzyłam jej. Wyjaśnił mi wszystko, co powinnam wiedzieć.

Z perspektywy Michała.

Cichy szept ukochanej kobiety:
- Przyjedź, Michał, błagam.
Najbardziej bolesne uczucie świata: gdy kobieta, którą kocham ponad wszystko mówi: "Nie". Najlepsze? Gdy ta sama kobieta dzwoni z prośbą, żebym przyjechał. Mimo, że milczała i, że ja milczałem. A ona dzwoni. Nie wiem jak to się dzieje, ale wsiadam do auta. Dziewięćdziesiąt sześć kilometrów to nie mało, ale myślę, że w moim tempie godzina wystarczy. Liczę na to, że tyle zaczeka. Kolejne minuty mijają, a ja już nie mogę doczekać się spotkania z nią. I wtedy atmosferę szczęścia zakłóca korek na wjazdówce do Kędzierzyna. Prawie trafiłem. W Kędzierzynie znalazłem się po godzinie i kwadransie. Pech. Czekam dwadzieścia minut, później zjeżdżam autem na pobocze. Zostawiam je i idę na piechotę. Do jej domu jest spory kawałek. Nie mogę tyle czekać. Powoli idę ulicami Kędzierzyna rozkoszując się tym, że zaraz ujrzę moją Luizę.
(...)
Jednak jest boleśniejsze uczucie niż to, że ona mówi "Nie". Boli bardziej, gdy szepcze przez słuchawkę telefoniczną:

- Do widzenia. Kocham cię. Mimo wszystko.
Nie panuję nad stopami. Morderczy bieg, tylko po to, by wyrwać ją z ramion śmierci, by samolubnie zmienić przeznaczenie, bo kim ja jestem bez Luizy Zalewskiej?
(...)

Cholerne oczekiwanie na karetkę, gdy trzymam w rękach jedyną istotę, która dzieli mnie od śmierci. Cholerny ból, gdy nie pomaga prowizoryczne płukanie żołądka, ani masaż serca. Powoli wdychane powietrze daje jej sekundy, które mają podtrzymać ją, dopóki karetka nie przybędzie. Robię wszystko by ją uratować, wszystko by odzyskać to co jest dla mnie wszystkim. A może już było. 
(...)
Karetka przyjeżdża. Nie mogę jechać z nią, nie pozwalają mi. Znajduję w jej telefonie numer do córki i zawiadamiam ją. Zamawiam taksówkę i po chwili już jestem w drodze do szpitala.

Z perspektywy Marcina.
 Mimowolnie odebrałam telefon i usłyszałem szept:
- Wiem, że odszedłeś, ale musisz mi pomóc. Mama jest w szpitalu, proszę wróć i zawieź mnie tam. Nie dam rady z dwójką dzieci, w ogóle nie dam rady tam sama iść.
Mówiła spokojnie, lecz po chwili rozpłakała się. Uspokoiłem ją i obiecałem, że zaraz wrócę. Natychmiast zawróciłem samochód i pognałem z powrotem do Kędzierzyna. Luiza w szpitalu. Natalia w rozsypce. Nie wiedziałem co robić. Po dwudziestu minutach ja i moja żona wjeżdżaliśmy z dwoma wózkami do budynku szpitalnego. W windzie objąłem Natalię, a ona spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Wyszliśmy na korytarz. Na jednym z krzeseł siedział mężczyzna. Słyszałem jego płacz. Mężczyzna podniósł wzrok. Świat wali mi się na głowę. Myślałem, że Michał Winiarski nigdy nie płacze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przeczytałyście właśnie przedostatni odcinek, trzynasty jest do połowy napisany, więc pozostaje mi tylko epilog i koniec ;) Wybaczcie zmianę czasu w przypadku Michała, ale tu czas teraźniejszy jest potrzebny. Dlaczego? Bo w scenach Michała wszystko dzieje się szybko, na bieżąco. Ostatni odcinek będzie w całości z perspektywy Winiara (więc się nim nacieszycie), a co do epilogu nic nie powiem, oprócz tego, że będzie zaskakujący. 

Dzięki za ponad sto komentarzy oraz sześć i pół tysiąca wyświetleń. Jesteście wspaniałe! Pozdrawiam ;)

12 komentarzy:

  1. Dobrze, że Natalia i Marcin powiedzieli sobie prawdę, może to sprawi, że ich relacje w końcu będą normalne. Nie będą nigdy zakochani, ale może przynajmniej będą przyjaciółmi. Mam nadzieję, że Luiza jednak przeżyje, ale z tego co napisałaś, że epilog bedzie z perspektywy Michała, to boję się, że może nie przeżyć. Czekam na więcej.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam również na 2 rozdział na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/

      Usuń
    2. Źle mnie zrozumiałaś ;) Rozdział z perspektywy Michała, a epilog niekoniecznie ;)

      Usuń
  2. Nie umrze tak po prostu i tak banalnie. Jestem tego prawie pewna. Mam nadzieję, że się nie pomyliłam.
    Ale jedyną niepewnością dla mnie jest to, czy Luiza będzie z Miśkiem, czy może jednak z Marcinem...? A co z Natalią....?
    Cóż, właściwie wszystko się może zdarzyć. Czekam na następny i mimo wszystko liczę na happy end :)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nie nie nie proszę. Nie! luiza nie umieraj :<
    Współczuję każdemu bohaterowi z osobna, bo los każdego jest przykry :c
    szkoda, że niedługo koniec. Czekam niecierpliwie na kolejny =))

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec? Już? :((
    Nie podoba mi się to...
    Ale na pewno będzie następny jeszcze lepszy od tego. Jestem pewna ( blogowanie wciąga ;P )
    Zapraszam do śledzenia moich blogów :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, super i chcę więcej ;)
    W wolnej chwili zapraszam również do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Może Natka Będzie jednak z Marcinem. Luiza musi przeżyć, musi t zrobić dla Michała. On sam nie da rady, nie zniesie tego
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałyśmy Cię do Liebster Award. Więcej informacji: http://siatkowka-nas-laczy.blogspot.com/2013/03/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki przedostatni?! Ty sobie nawet nie żartuj! Żadnego końca, kategorycznie zabraniam!
    O ludzie, nie potrafię sobie wyobrazić, co po takich słowach od Marcina mogła poczuć Natalia. Aż się jej dziwię, że zareagowała w miarę delikatnie. Ja na jej miejscu, gdybym się dowiedziała, że mój facet zdradza mnie z matką, chybabym chwyciła pierwszy lepszy przedmiot i zdzieliła mu przez łeb.
    Ja również nie wyobrażam sobie płaczącego Winiarskiego. To tylko utwierdza w fakcie, że Lu musi żyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Luiza przeżyje co nie?? Msi przeżyć.
    Marcin wszytko wyjaśnił Natalii, ale jednak coś mi mówi, że będą dalej razem mimo tego wszystkiego co się wydarzyło i co zrobili.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Bo nasze życie to po prostu życie."
    Mam ogromną nadzieję, że Luiza przeżyje. To opowiadanie jest tak cudowne, że brak mi słów na skomentowanie tego, co piszesz i w jaki sposób.


    http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ - jeżeli masz czas i ochotę to zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń