niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 6


 " Rozwód uwalnia od hipokryzji i złych małżeńskich gier."
~ Jerzy Bogajewicz

8.10.2012

Wielkie łóżko w pokoju gościnnym. Obudziłam się i nagle uświadomiłam sobie, że byłam kiedyś w bardzo podobnym miejscu. Pachniało tam lawendą i męskim ciałem Andrzeja. Ale to było lata temu. Muszę pozbyć się sentymentów. Spojrzałam na zegarek. Piąta trzydzieści siedem. Czy wypada budzić mojego gospodarza o tak wczesnej porze? Mimo to podniosłam się i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam siedział na moim łóżku uśmiechając się.
- Wstałaś. - powiedział z uśmiechem. - Jak się spało?
- Świetnie. - zaśmiałam się. - Nie śpisz?
- Jak widać.
- O której masz trening?
- Nie mam.
- Jak to? - zapytałam zdziwiona.
- Normalnie. Epidemia grypy. Nagle okazało się, że dopadło trenera i trzy czwarte drużyny. Maciek powiedział, że krótka przerwa nam nie zaszkodzi.
- Maciek?
- Nasz drugi trener.
- Ah... - odpowiedziałam ze zrozumieniem.
(...)
Pierwsze dziewięćdziesiąt sześć godzin w domu Michała były dla mnie na prawdę ciężkie. Trudno było mi się zaaklimatyzować, mimo, że Michał starał się za wszelką cenę zapewnić mi rozrywkę i jak najlepsze warunki. Pierwsze załamanie przyszło w poniedziałek wieczorem, kiedy musiałam wyjaśnić Weronice dlaczego nie będzie mnie przez najbliższe dni i dlaczego jej ojciec wyniósł z naszego domu kartony ze swoimi rzeczami. To była trudna rozmowa. Miałam ochotę wrócić do domu. Drugi kryzys nastąpiły w środę kiedy Michał pojechał w końcu na trening, a mnie odwiedził Marcin.  Kilka godzin w jego ramionach, niezliczona ilość pocałunków i wymienionych słów. Znów byłam tak blisko powrotu do domu. Powstrzymało mnie jedynie to, że za cholerę nie mogłam znaleźć klucza Michała. Gdy wrócił już nie chciałam jechać do Kędzierzyna. Tego samego dnia nastąpiło ostatnie załamanie, kiedy pojechałam do sądu załatwiać papiery rozwodowe. Przełomem był czwartkowy poranek, gdy ze skrzynki pocztowej Michał wyciągnął pozew rozwodowy. Zrozumiałam, że nie mogę wrócić do domu. Muszę zostać z nim. Z jedynym przyjacielem który mi pozostał i który wiedział, co przeżywam.
(...)

3.11.2012
Miesiąc mieszkania z Michałem wpłynął na mnie wręcz zbawiennie. Oprócz weekendów spędzonych z Weroniką, praktycznie nie opuszczałam Częstochowy. Równy podział obowiązków: wspólne płacenie rachunków, gotowanie i sprzątanie oraz długie nocne rozmowy i wygłupy sprawiły, że szybko zapomniałam, że nie jestem w domu. Ale sielanka musiała się skończyć. Dzisiejszy wieczór miałam spędzić w moim łóżku, bez świadomości, że rano znów zobaczę mojego przyjaciela.
- Sprawa rozwodowa Andrzeja Zaleskiego i Luizy Zalewskiej. Proszę wstać, sąd idzie.
Wzdrygnęłam się i wstałam. Byłam zdenerwowana podwójnie. Tego dnia odbywały się dwie sprawy: moja i Michała. Dziś mieliśmy szansę na wolność.
(...)
Udało się. Nie chciałam orzekać o winie, nie miałam na to czasu. Chciałam być wolna, więc wybrałam najszybszą opcję. Udało się. Dziś miałam zacząć życie od nowa. Wychodząc z sali wpatrywałam się w bladą twarz Andrzeja. Dogonił mnie, zatrzymał.

- Żegnaj. - szepnął, a ja pierwszy raz od trzech miesięcy zdobyłam się na uśmiech skierowany do niego. Patrząc w jego stalowe oczy odrzekłam:
- Żegnaj.
Odeszłam, od razu wykonując telefon do Michała:

- Cześć.
- Hej. I jak?
- Udało się. A u ciebie?
- Mam jeszcze jedną sprawę za miesiąc.

- Cholera.
- No właśnie. Słuchaj, ja muszę kończyć. Trzymaj się.
- Pa.
Niemiłosierny sygnał rozłączonego telefonu sprawiał mi przykrość. Tak na prawdę chciałam wrócić do Częstochowy i on też tego chciał, ale oboje wiedzieliśmy, że muszę wrócić do domu, że muszę być Luizą, mamą Weroniki i Natalii, babcią Ani. Już nie Lulu.
(...)
Dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Marcin. Otworzyłam. A podobno miałam przestać być Lulu.

- Chodź ze mną - szepnął, a ja znów jak głupia szesnastolatka, ubrałam płaszcz, powiadomiłam Weronikę o moim wyjściu i poszłam z nim. Krótka jazda samochodem zakończyła się w hotelu. Znów to samo. Gdy zaszło słońce było już po wszystkim. Wyczułam rutynę, ale nic nie mówiłam. Ubraliśmy się i odwiózł mnie do domu, po czym zamknęłam się w sypialni ze łzami w oczach. Spojrzałam na łóżko, nie czując już obrzydzenia związanego z Andrzejem. Jakby wymiana pościeli i stokrotne wietrzenie pokoju dało jakiś efekt. Popatrzyłam w kierunku lustra. Byłam młoda, niebrzydka. Kiepska ze mnie babcia, kiepska ze mnie matka. Jestem tylko Lulu. Nie wytrzymałam. Wystarczyło odpalić laptopa i podłączyć kamerkę. Znów będę w Częstochowie. Z Michałem. 
(...)
Nasza rozmowa o życiu zajęła pół nocy. Jak dawniej. Przyjaciele tak mają. Podobno.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chyba wprowadzę zasadę, że dodaję odcinek od pięciu komentarzy, bo tak to trochę słabo. Mimo wszystko dziękuję za wszystkie komentarze ;*

8 komentarzy:

  1. Myślę jaki komentarz tutaj dodać... i nie mogę nic wymyślić. Styl Twojego pisania pochłania mnie tak bardzo, że kompletnie się w nim zatracam i już nie żyję swoim życiem, tylko Luizy. Masz talent! Przeogromny!
    Pozdrawiam serdecznie! ;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie tam pasuje taka Lula, nikt nie powiedział że życie kończy się po 35-tce :D
    Fajna babka z niej ale nie powinna utrzymywać znajomości z Marcinem... W końcu to jej rodzina a po drugie, traktuje ją trochę jak.... panią na jedną noc- coś w ten deseń.
    MICHAŚ- to jest to! Ideał!
    Pisz szybko :* ♥
    a jak chcesz poczytać coś o Winiarze to zapraszam do mnie :*
    http://wont-you-just-give-it-up.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo mi się podoba rozdział:) coraz bardziej zauważam ze ona powinna być z Winiarem oni do siebie pasują i swietnie sie dogadują :)

    OdpowiedzUsuń
  4. strrrrasznie mnie wciąga Twoje opowiadanie, aż nie wiem jakich słów mam użyć żeby je opisać. No nie da się po prostu. Świetne, świetne świetne i nie wiem naprawdę co mam powiedzieć więcej :D
    zapraszam do mnie: http://siatkowka-nas-laczy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu ja mam takie dziwne wrażenie, że między Lulu a Michałem coś się narodzi? W końcu oboje teraz są wolni, mogą szaleć bez liku. Pozostaje nam tylko Marcin, który z pewnością nie odpuści.
    A, i nie wprowadzaj takiej zasady. Wiem z doświadczenia, że to jeszcze bardziej odtrąca od komentowania niż zachęca. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam tutaj przypadkiem no i zaczęłam czytać prolog, który bardzo mi się spodobał, a potem kolejne rozdziały i dotarłam tutaj :) Ciekawa historia, nawet bardzo. Zastanawia mnie jak Luiza może robić coś takiego własnej córce?? Rozumiem, że chce się poczuć kochana ale bez przesadyzmu. Są jakieś granice!!!!
    Mam takie samo przeczucie jak @Caroline. Sądzę, że między Michałem, a Lulu coś będzie, ale poczekajmy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelacyjnie piszesz. Od początku czytam Twojego bloga i tak strasznie mnie to wciąga, że mam wrażenie jakbym przeczytała go w 1 sekundę. Codziennie po 100000 razy sprawdzam czy coś dodałaś. Mam nadzieje, że będziesz dodawać częściej!

    Pozdrawiam i dziękuję, że mogę czytać takie cuda! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. i po rozwodzie. W końcu skończy się dla niej ten koszmar z Andrzejem. Tylko pytanie czy ona ma zamiar odbić męża własnej córce?!

    OdpowiedzUsuń