piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 3


"Największa jest miłość matki, druga – psa, trzecia – kochanki."
~ Horacy



20.09.2012

 Śniadanie to podobno podstawa dnia. Nie dla mnie. Śniadanie jest męką, gdy musisz patrzeć w oczy, których nienawidzisz, gdy musisz się uśmiechać i udawać, że wszystko jest ok.
- Jak było wczoraj z dziewczynami? - zapytał Andrzej, pochłaniając kanapkę, jakby nie jadł nic co najmniej dwa tygodnie. To było odrobinę obrzydliwe.
- Świetnie. - odrzekłam chłodno. Nie zorientował się. Prawdziwy facet. Pozbawiony empatii i myślący tylko o przyjemnościach cielesnych. No właśnie.
- Kochanie?
Wzdrygnęłam się:
- Tak?
- Mam jeszcze chwilę do wyjścia, co powiesz na szybki numerek?
- Myślałam, że już kogoś od tego masz. - rzuciłam złośliwie, dając mu do zrozumienia, że wiem o jego laluni. Nie zaprzeczał, nic nie mówił. Kolejne chwili milczenia stawały się nie do wytrzymania.
- Skąd wiesz?
- Nie ważne. To i tak już nie ma znaczenia. 
- Chyba się ze mną nie rozwiedziesz?
- Nie wiem. Muszę to przemyśleć. 
Wyszłam. Bez uczuć. W stosunku do Andrzeja stałam się lalką, pomnikiem, nie posiadałam uczuć. Nie ma już nas, jest tylko cisza i chłód. Dzień wcześniej przypomniałam sobie jak to jest żyć, jak to jest czuć ciepło. Już nic nie trzymało mnie przy mężu. Oprócz Weroniki. I dlatego nie mogłam się rozwieść. Bo nie potrafiłam spojrzeć Weronice w twarz, bo nie potrafiłam powiedzieć jej prawdy. Dlatego postanowiłam udawać, że między mną, a moim mężem jest jednak coś więcej niż kilkanaście metrów sześciennych powietrza.
(...)
 

 21.09.2012

Ciepłe wnętrze znajomej kawiarni, piliśmy kawę, skryci w kącie, by nikt nas nie rozpoznał. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak nastolatka: uśmiechnięta, rumiana, świeża. Marcin popijał kawę delikatnie trzymając moją dłoń. Chwilę na niego popatrzyłam, zauważył, podniósł wzrok znad kawy.
- Dlaczego tak patrzysz? - spytał pieszcząc moje uszy miękkim głosem
- Po prostu. Chyba lubię na ciebie patrzeć.
Uśmiechnął się, ściskając moją dłoń mocniej. Polubiłam jego uśmiech bardzo szybko. Przyjazny, ciepły, czuły, odrobinę pożądliwy. Taki, którego nie doświadczyłam przez wiele lat od żadnego mężczyzny. Taki, którego tak bardzo pragnęłam, bo pragnęłam całym sercem miłości i faceta który byłby dla mnie opoką, byłby dla mnie towarzyszem życiowej niedoli. Chyba trudno takiego znaleźć. Może Marcin mógłbym nim być? Nikt tego nie wie, nikt mi nie powie. Odwzajemniłam uśmiech. Spojrzał na zegarek i uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Na mnie już pora - szepnął wstając. Musnął tylko mój policzek, zapłacił rachunek i wyszedł zostawiając mnie sam na sam ze stolikiem. Chwila rezygnacji. Wybiegłam przed kawiarnię, na ulicy jeszcze majaczyła jego sylwetka.
- Marcin! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Usłyszał. Obrócił się i spojrzał na mnie. Wysiliłam się. Szpilki nie przeszkodziły mi w szaleńczym biegu, który prowadził do ramion Marcina, do pocałunku, którego tak bardzo pragnęłam. I chyba znów miałam szesnaście lat.
(...)
Piękne chwile szybko się kończą. Po nich zostaje pustka i ból. Poszedł. A ja znów zostałam sama, żałując, że jestem tym kim jestem.

5 komentarzy:

  1. Andrzej jest bezczelny. Posuwa jakąś lalunię na boku i jeszcze proponuje to samo żonie. Rozumiem, normalny facet taki robi, ale taki, który notorycznie zdradza ukochaną, normalnym na pewno nie jest.
    Chyba nam się bohaterka coraz bardziej zbliża do Marcina. Oby nie zaszło to za daleko. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że ten rozdział taki krótki :( ledwo się zaczął, a już się skończył! a co do tego Możdżonka, to cicho, bo ja jestem roztrzepana! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Możdżonek jest intrygujący, co tam w jego głowie siedzi. Ciekawi mnie, kiedy Winiara wprowadzisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, nie mam słów na Andrzeja... Bezczelny dupek. Ciekawa jestem jak to wszystko się dalej potoczy, czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ - nowy rozdział, zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń